48 godzin…
Dwudziestego szóstego czerwca docieramy do Berlina…pierwszy kontakt z Niemcem…i bardzo, bardzo pozytywne zaskoczenie…wsiada do nas do samochodu, by pilotować nas kilkanaście kilometrów na miejsce, do Galerii NaKole (przemiły, wycofuje się tuż przed galerią i żegnamy go tylko wielką życzliwością i wdzięcznością). Miły początek. Goście już czekają i szybko ja wieszam prace Stefana Sławińskiego, a Zosia i Janek Kubiccy rozstawiają swoje rzeźby. Powitanie przesympatyczne, czeka zasiedziała w Berlinie Polonia, ale nie tylko…bo wita nas również Polka, która obecnie mieszka w Pensylwanii a przyjechała, bo dzień wcześniej urodził jej się wnuczek w Berlinie. Pan Wiesław (nazywany Stefanem), właściciel galerii, to Polak, który w roku 1980 w drodze do Paryża zatrzymał się na chwilę w Berlinie…i ta chwila trwa już 35 lat. Malarz, konserwator zabytków, uroczy, uczynny i pomagający wielu Polakom przybywającym tutaj z różnych powodów.