W Niemczech, w I turze wyborów Rafał Trzaskowski wygrał zdecydowanie. Na urzędującego prezydenta Andrzeja Dudę głosowało 19,9 proc. (8 110 głosów), zaś na Szymona Hołownię – 15,6 procent (6 358 głosów). Kandydat Konfederacji Krzysztof Bosak uzyskał poparcie 5,7 proc. (2 340 głosów), Robert Biedroń z Lewicy – 4,5 proc. (1826), zaś Władysław Kosiniak-Kamysz 0,84 proc. (343 głosów). Pozostali kandydaci uzyskali łącznie mniej niż 1 proc. głosów.
Jak było w Berlinie? Zaskakujące są wyniki głosowania w Berlinie, gdzie Trzaskowski uzyskał 57 proc., ale na drugim miejscu uplasował się Szymon Hołownia z 15-procentowym poparciem, zaś Andrzej Duda zdobył 13 proc. głosów. Na Roberta Biedronia głos oddało 9 proc. Polaków, głosujących w stolicy Niemiec, zaś na Krzysztofa Bosaka – 4 proc.
12 maja 2020 roku zmarł Andrzej Saciuk. Poznałem go już po tym, jak rozstał się ze sceną. Nie przestał jednak śpiewać i kiedy podczas wieczorukolęd w berlińskim Czerwonym Ratuszu organizatorzy – śpiewacy Opery Berlińskiej Małgorzata i Marek Picz - zaprosili go na podest, zaśpiewał wpaniale solo, a na bis z cała salą, poczuł się jeszcze razgwiazdą, jego głos zapanował nad przestrzenią i publicznością. Przedostatni akt jego życia Andrzej Saciuk spędził sam w swoim niewielkim mieszkaniu w Berlinie Charlottenburgu, zaprosił mnie kiedyś do siebie i ugotował świetny obiad. Rozmawialiśmy o śpiewie i nauczaniu śpiewu. Andrzej miał na śpiew pogląd podobny do mojego poglądu na tłumaczenie: śpiewać może każdy, nie każdego chce się słuchać. A także: śpiew, wykorzystujący najstarszy instrument muzyczny, wymaga kształcenia głosu, słuchu, oddechu, wrażliwości, wiedzy muzycznej. Dodać trzeba: osobowości, gdyż śpiew operowy to jedna z najbardziej wyrafinowanych czynności, jakie może wykonywać człowiek. Nie tylko bowiem wymaga ogromnego wysiłku i opanowania ciała, lecz jest jednocześnie zadaniem aktorskim i to szczególnym – zawsze na żywo, w konwencji zgoła nie naturalistycznej, podporządkowanej muzyce i regułom gatunku. Wywalczyć sobie w gorsecie ograniczeń operowych artystyczną wolność to sukces, do którego w przypadku Andrzeja Saciuka droga była trudna i długa, studia aktorskie i nauka śpiewu u niezwykle wymagających mistrzów zmuszały do pokory i wyrzeczeń; mistrzostwo i entuzjazm publiczności, tytuły i nagrody są ważne, zwycięstwo nad sobą samym, nad zadowoleniem się dobrym, gdy znakomite wymaga stukrotnie więcej pracy, to jest poziom, o który walczył Saciuk.
Czytaj więcej: Już nie będziesz motylku skrzydlaty - wspomnienie
...W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście...
Niejednemu z nas krążą po głowie myśli, że dobrze byłoby zrobić coś dla Ziemi i miejsca w którym się żyje. Pomysł sadzenia drzew pojawił się dawno temu, podczas pobytu w Toronto. Spacerując po alejkach parkowych zauważyłam zawieszone na drzewach tabliczki z nazwiskami lub nazwami firm – były to informacje o tym, kto jest sponsorem tej konkretnej sadzonki. Pomyślałam wówczas, że kontynuowanie tej pięknej idei warto byłoby zacząć od siebie. I takposadziłam pierwsze „moje drzewko” - koło domu mojego syna w Toronto. Po przyjeździe do Polski sadziłam kolejne drzewa podczas wizyt u znajomych, którzy mieli własne domki z ogrodem. Zamiast prezentu powitalnego czy urodzinowego kupowałam sadzonki drzew, przeważnie iglastych.Jedno drzewko posadziłam u znajomego w Lęborku, drugie u brata w Krynicy Zdroju i jeszcze jedno u znajomej pod Opolem.
Ponad rok temu przeczytałam w prasie o kampanii „Drzewo dla Berlina”. Najpierw była mowa, tak po dziennikarku, o tym, że Berlin posadzi pół miliona drzew, potem urząd ds. zieleni miejskiej podał konkretną ilość: 330.000, które uzupełnią zieleń uliczną miasta. Przyszło mi wtedy do głowy, że warto byłoby się włączyć do tej akcji i posadzić drzewko z okazji przyznania Oldze Tokarczuk Literackiej Nagrody Nobla. Tak a propo, to myślałam o innych polskich noblistach, chciałam jednak zacząć od Tokarczuk. Kiedy publicznie na zebraniu Polskiej Rady powiedziałam o tej inicjatywie, zbiła mnie z tropu odpowiedź, że już ktoś realizuje podobny projekt. „To robi Magda”, powiedziano mi. Przestałam się więc zajmować „polskim drzewem w Berlinie”, aż do momentu, kiedy szef Biura Polonii w gronie współpracowników zadał pytanie, jak by tu w Berlinie upamiętnić stulecie Bitwy Warszawskiej? Zasugerowałam pomysł z posadzeniem drzewa, co też zostało dobrze odebrane, a inicjatywie przyklasnęła też Ewa, sekretarka Biura. Tak więc zaczęło się poszukiwanie dróg i sposobów posadzenia „naszego” drzewa. Spotkałyśmy się we trzy, Ewa,Magda i ja.
Czytaj więcej: Drzewo dla Berlina od Polonii