Wesoła myśl jest niczym wiosna. Otwiera pąki natury ludzkiej”
Jean Paul Sartre
W tym roku wiosna rozgościła się na całego, pomimo jej kaprysów nasze samopoczucie znacznie się poprawiło, zwłaszcza kiedy słoneczko pojawia się na horyzoncie. Nadal nie możemy poczuć przypływu dobrej energii ponieważ zbyt dostarczamy organizmowi zbyt małą dawkę promieni słonecznych. Do ogólnego osłabienia przyczyniają się także zmieniające się ciśnienie atmosferyczne i wilgotność powietrza. Objawom przesilenia łatwo możemy zaradzić, wprowadzając niewielkie zmiany w diecie i trybie życia.
Ruch i słońce! Najlepszą metodą na przejście tego okresu jest aktywność fizyczna. Ruch na świeżym powietrzu dotlenia organizm, odpręża, uspokaja i wzmacnia. Wraz z nadejściem wiosny warto, a nawet trzeba korzystać z każdego słonecznego dnia. Wnikające do mózgu słońce stymuluje pracę przysadki – gruczołu produkującego serotoninę nazywana hormonem szczęścia.
Regenerujący sen! Nic nie regeneruje naszego organizmu, jak odpowiednia dawka snu. Ośmiogodzinny sen korzystnie wpływa na układ odpornościowy, a ponadto odstresowuje.
Wiosenna dieta! Złemu samopoczuciu winna jest zimowa dieta, uboga w minerały i witaminy. Ich niedobór sprawia pogorszeniem pamięci, suchością skóry, niedokrwistością, łamliwymi paznokciami i wypadaniem włosów. Osłabiony organizm podatny jest na infekcje wirusowe, przeziębienia. Wiosenne menu należy wzbogacić o jak największą ilość warzyw i owoców, które uzupełniają powstałe braki zimą. W uzupełnieniu diety pomogą nam preparaty suplementy: magnez, cynk, wit.C, A, E i z grupy B.
Więcej uśmiechu, mniej stresu! Warto spróbować żyć spokojniej, ciągły pośpiech nie sprzyja zdrowiu. Gdy żyjemy w długotrwałym napięciu zawodzi psychika, potem ciało i w końcu zaczynamy chorować. Ze stresem wygrywają osoby o pogodnym usposobieniu. Szczery, serdeczny uśmiech wspaniale dotlenia, bo pobudza do pracy przeponę i płuca. Jest najlepszym lekarstwem na poprawę samopoczucia niż różne antydepresyjne „pigułki szczęścia”. Lepiej się też odprężymy czytając książkę, spotkanie w gronie przyjaciół, pójście do kina, lub na długi spacer. Wiosna, wiosna… wiosna ach to ty – śpiewał Marek Grechuta
Śmiech na zdrowie! O tym, że śmiech to zdrowie, każdy z nas słyszał już wielokrotnie. Śmiech jest lekarstwem, które każdy może sobie przepisać – powiada Reinhold Boller. Czasami wystarczy człowiekowi spojrzeć w oczy i już widać u niektórych radosne wnętrze, niezadowolonym z życia trudno jest udawać radość. Szczery śmiech „pełna piersią” nie kończy się tylko na naszej twarzy. Naukowcy obliczyli, że kiedy śmiejemy się pracuje około 80 mięśni. Podczas 15 minut śmiechu spalamy tyle kalorii, ile podczas pół godziny jazdy na rowerze. Śmiejąc się, pobieramy większość ilość tlenu, krew szybciej krąży, dotleniamy mózg i wszystkie narządy. Poprawia nam się czyli tzw. hormonów szczęścia, które poprawiają nasz nastrój, wzmacniają układ odpornościowy, uśmierzają ból, zmniejszają lęk i niepokój. Powszechnie znany jest przypadek Norman Cousinsa, który po nie wróżącej zbyt długiego życia diagnozie i nieefektywnych terapiach medycyny konwencjonalnej odstawił wszystkie leki, oprócz witaminy C i zamknął się na 6 miesięcy w pokoju hotelowym, zaopatrzony w serie komedii rozweselające książki. Efektem tej kuracji było całkowite wyleczenie. W ślad za takimi doświadczeniami, badaniami lekarzy i terapeutów rozpowszechniony został w latach 80 –tych kierunek leczenia śmiechem, zwany śmiechoterapią lub gelotologią. Z tego nurtu wywodzi się działająca w Polsce od 1999 roku fundacja „Dr Clown”. Powstała na wzór istniejących już na całym świecie organizacji i zajmuje się rozweselaniem głównie małych pacjentów, ubarwianiem ich smutnego i często bolesnego szpitalnego życia. Uśmiechając się, wywołujemy śmiech na twarzy drugiego człowieka, wprawiamy go dobry nastrój, a przecież chętniej przebywamy w towarzystwie osób uśmiechniętych i radosnych niż smutnych. Kiedy uśmiechamy się do świata, ta radość z pewnością do nas powróci. Warto wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję do śmiechu choćby nawet z byle jakiego powodu niż zamknięcie się w swoich czterech ścianach składając usta nierównomiernie i wyglądać dziwnie, bez wyrazu.
I ostatni argument, dlaczego warto się śmiać i lepiej rozwiązywać konflikty z humorem niż agresją…
Krystyna Koziewicz
Źródło: „Stare Dobre małżeństwo, Modlitwa o śmiech”