HAMBURSKIE IMPRESJE KULTURALNE

Drukuj

 Wiele jest miejsc w hanzeatyckiej metropolii nad Łabą, w których tutejsza, jakże liczna Polonia, spotyka się od wielu już lat i gdy trzeba świętuje. Sukcesy Polaków są wspólną radością, a przyjaźnie świadczą o życzliwości i wzajemnym wsparciu.
Można się o tym przekonać podczas rozmaitych imprez, które odbywają się w salonach willi konsula przy Maria Louisen Strasse, w Sali Polskiej Misji Katolickiej na St. Pauli, na koncertach w Laeiszhalle przy Johannes Brahms Platz, czy nawet w kinie „Metropolis”, gdzie od lat mają miesce projekcje polskich filmów.
Okazji do wzajemnych kontaktów, dyskusji, a także współpracy jest sporo, bo to kultywowanie polskości i satysfakcja. Od pięciu lat w maju Museum fuer Völkerkunde (Muzeum Etnograficzne) przy Rothebaumchaussee w Hamburgu otwiera swoje podwoje dla Fetiwalu Kultury Polskiej.
Polacy czują się zaszczyceni, że mogą tam właśnie, w tym okazałym i historycznym budynku się spotkać, bawić i zaprezentować. Usatysfakcjonowany jest także dyrektor placówki profesor Wulf Koepke, który chwali i wspiera tę ciekawą inicjatywę. Także w maju tego roku odbył sięfestiwal z udziałem niemal pięciuset osób.
Pomysł zorganizowania imprezy i jej przygotowanie to dzieło i zasługa Anety Barcik. Pomocny okazał się oczywiście Konsulat Generalny RP i przyjaciele z Deutsch-Polnische Geselschaft.
Program Festiwalu przemyślany został tak, by zainteresować także niemieckich jego uczestników. Były więc polskie melodie i piosenki, rozmaite utwory muzyczne w ciekawej interpretacji. Na scenie zaprezentowały się Jola i Aneta Barcik – mama i córka, obie od lat znane ze swoich koncertów, z imprez, jakie organizują w karnawale w Delphi Showpalast przy Eimsbuetteler Chaussee, doskonały skrzypek Kristofer Vio i „ supertalent” – Karolina Pasierbska, która zasłynęła w Niemczech z głównej roli w musicalu Sissi – Liebe, Macht und Leidenschaft. Był też polonez z udziałem większości uradowanych uczestników Festiwalu. Taniec to majestatyczny, jedyny w swoim rodzaju, który zawsze budzi podziw i nas Polaków wyróżnia. Tradycyjnie już wieloletnia przewodnicząca DPG Aleksandra Jeszke Zillmer poprowadziła lekcję języka polskiego dla Niemców. To nie tylko nauka, którą ta sympatyczna nauczycielka Volkshochschule prowadzi z mistrzostwem i wdziękiem, ale wyśmienita zabawa. Każda zaś impreza, która przybliża i promuje Polskę, jest mile widziana, bo to nie tylko odkrywanie nowości, ale przyjazne, partnerskie działanie, poznawanie, kultury zwyczajów, rozbudzanie zainteresowań naszym krajem.
Festiwal uświetnił swą obecnością znany hamburski grafik, ilustrator, karykaturzysta i satyryk Robert Szecówka, który w maju świętował swoje urodziny. Z okazji jego 80-lecia konsul generalny dr Marian Cichosz wraz z małżonką wręczyli Jubilatowi bukiety i list gratulacyjny. Odśpiewano Sto lat i wniesiono okazały tort. I tu trzeba powiedzieć, że ten pracowity i zaskakujący w pomysłach twórca, jakim jest Robert Szecówka – zwany powszechnie Robsem – ma wyjątkową pozycją wśród Polonii. Dobrze znany i ceniony jest także w Polsce, zwłaszcza we Wrocławiu, z którym związany jest od czasów studiów na Wydziale Architektury tamtejszej Politechniki. W Hamburgu mieszka od 1986 i na swych rysunkach przedstawił zabawnie niejednego rodaka z tego portowego grodu. W salonach rezydencji konsula ujrzymy karykaturalne portrety wszystkich, dotychczasowych tutejszych konsulów jego autorstwa. Zawsze uchwyci to, co najistotniejsze i typowe, zawsze rozbawi, zaskoczy, skłoni ku zastanowieniu i samoocenie. Przez wiele lat zamieszczał swoje rysunki na łamach miejscowego „Kuriera”. Od 1992 roku jest aktywnym członkiem organizacji Kunst fuer Voelkerverstaendigung PEGASUS Fundation eV (Sztuka dla porozumienia Narodów ) i od dawna wystawia swoje prace w wielu krajach Europy. Sympatię i uznanie przyniosło mu zaangażowanie w międzynarodową kampanię na rzecz ratowania przyrody. Jest wpisany do Księgi Rekordów Guinessa za napisanie powieści Pałer, złożonej z 20 260 wyrazów – wszystkie na literę p. Za swą pracowitość, za osiągnięcia, którymi sławi nasz kraj i łączy narody, uhonorowany został 16 grudnia 2010 Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP. Konsul Marian Cichosz zorganizował Robsowi wernisaż i sympatyczny wieczór przy lampce wina w dniu 5 czerwca tego roku. I znowu nie nie brakowało rozmów, projektów, wspomnień.

Najwięcej mówiono o tradycyjnej „Majówce”, która odbyła się 30 maja w ogrodach konsularnej rezydencji. Majowe spotkania należą do wyjątkowo sympatycznych i wyczekiwanych, bo zawsze przynoszą sporo niespodzianek. Nawet chłodna, czasem deszczowa pogoda, nie jest w stanie zakłócić ich radosnego klimatu. Goście, zarówno Niemcy jak i Polacy, przychodzą w strojach z lat międzywojennych, w pomysłowych stylizacjach fin de siecle i... doskonałych nastrojach. Zawsze jest świetny poczęstunek, dobra muzyka i występy. Tym razem sporo miejsca poświęcono poezji konsula Mariana Cichosza, bo jak wiadomo, wydał on już kilka tomików i miał w Polsce swoje wieczory autorskie.
Możemy więc mówić, że w ostatnią majową sobotę przemówił nie konsul, lecz poeta, subtelny ironista, który ma swą skalę wartości i znajomość dziejów kultury.
Swobodne skojarzenia, niedopowiedzenia, symbole i nade wszystko triumf wiary w dobro i moc Nieba układają się w jego utworach w strofy wysmakowane stylistycznie z oryginalnymi środkami poetyckimi. Sposób postrzegania natury, przywiązanie do stron rodzinnych, zaduma nad pięknem naszych tradycji i zachowań prowadzą ku refleksjom nad tym, co nam umyka, czego brak i za czym tęsknimy. Jest to poezja godna nie jednego, lecz wielu spotkań – mówiono.
Wśród licznych niemieckich przyjaciół, przybyłych tego majowego popołudnia do ogrodu konsula, była Karin Pailer artystka fotografik, której wystawę prac mieliśmy okazję zobaczyć wcześniej w naszym konsulacie. Artystka, mieszkanka Berlina, jest zauroczona naszym krajem. Poznała go podczas służbowego pobytu swego męża na placówce dyplomatycznej w naszej stolicy, od roku 1979 począwszy z przerwami do 2005.
Ekspozycja „polskich” jej zdjęć zadziwiła i wzruszyła. Zwłaszcza warszawska przestrzeń miejska, obrazy Pragi, nadgryzione zębem czasu kamienice przy Brzeskiej, podwórka z kapliczkami, stare szyldy, bramy, wywoływały ciekawe spostrzeżenia, niosły pytania o historię i naszą obyczajowość. Spodobał się barwny obraz – fotografia kamienicy przy Brzeskiej 14, na której włoski artysta streetartowy Diego Miedo namalował wielką gęś, praskie dzieciaki domalowały bajkowe stworki, a ktoś z tupetem i ograniczoną zapewne wyobraźnią postawił dwa zużyte fotele. Także Złoza 44 – słynny apartamentowiec Daniela Liebeskinda przedstawia się doskonale, symbolizując Polskę – nowoczesną, światową, zamożną.
Z Warszawy przenieśmy się do Gdańska, bo tenże nadmotławski gród zawitał w czerwcu na hamburskie Altonale i pozwolił cieszyć się i fascynować jego zasłużoną sławą i dokonaniami. Altonale – wielkie trwające szesnaście dni święto kultury, otwarto uroczyście 19 czerwca na wewnętrznym dziedzińcu Ratusza w dzielnicy Altona. Obecni byli przedstawiciele miasta Hamburga, konsul dr Marian Cichosz i prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Pamiętajmy, że 100 tysięcy obecnych mieszkańców Hamburga ma bezpośrednie, lub nieco odległe w czasie związki z Polską, w tym zwłaszcza z Gdańskiem.
Altonale to wspaniałe imprezy, które promują Gdańsk, przybliżają hamburczykom naszą sztukę, film i literaturę. Na tematy literackie dyskutowano również chętnie, bo panuje przekonanie, że Gdańsk ze swoimi pisarzami, z pochodzącym stąd Guenterem Grassem, stał się niejako stolicą współczesnej, europejskiej literatury. Na dodatek polsko-niemieckie powiązania i reminiscencje przydają smaku i swoistego kolorytu fabułom, powstałych na Wybrzeżu utworów.
W dyskusji w dniu 28 czerwca wziął udział Paweł Huelle, prezentując jednocześnie ostatnią swą powieść Śpiewaj ogrody. Tytuł zaczerpnięty z wiersza Reinera Marii Rilkego nie mówi wiele, ale potęguje czar tajemniczości i inspirując do poszukiwań i odkryć, do zdobywania nowych intelektualnych doświadczeń. Nie ulega wątpliwości, że miasto ma swą magię i moc, a za sprawą powstałej w nim Solidarności tak fascynuje i przyciąga Europejczyków .

Z Hamburgiem łączy je nie tylko postać Schopenhauera, ale wielokulturowość odwieczna mieszkańców i przyjazne relacje na polu gospodarki i kultury. W części filmowej pokazane zostały między innymi: Wałęsa. Człowiek z nadziei Andrzeja Wajdy, Gdańsk. Koniec i początek Pawła Zbierskiego, Balet żurawi Jacka Niegody, Młyniska Alicji Karskiej i Aleksandry Went oraz Miłość Filipa Dzierżawskiego. W „gdańskich klimatach” utrzymana była także wystawa artystek po gdańskiej uczelni pt. Tuecken/Przewrotność. Inspirowane stałą ekspozycją Muzeum Altona zawarły w swych pracach przemyślenia marynistyczne, zauroczenia podobieństwem miejsc i ludzkich losów. Rzeczywiście Gdańsk i Hamburg, zwłaszcza położona nad Łabą, w sąsiedztwie portu, Targu Rybnego i Spichlerzy Altona, mają wiele podobieństw i tę samą otwartość na nowości i artystyczną fantazję.
Tak więc i sztuka przemówiła do wrażliwych, podobnie jak muzyka, której było pod dostatkiem. Jak zawsze przy gdańsko-hamburskich spotkaniach zaprezentowała się nasza orkiestra kameralna „Capella Gedanensis”. Wystąpił także Sławek Jaskulski – najciekawszy w ostatnim czasie polski pianista jazzowy, kompozytor muzyki fortepianowej, orkiestrowej, teatralnej i filmowej, także utalentowany pianista Miłosz Sroczyński, kwartet Mikołaja Trzaski. Swój talent zaprezentowała Krystyna Stańko i wielu innych doskonałych wykonawców muzyki współczesnej. Doskonałym dodatkiem do mnóstwa imprez była świetlna wizualizacja Ratusza na Altonie autorstwa absolwenta gdańskiej ASP Roberta Sochackiego. To były niezapomniane wydarzenia, które nas, polskich hamburczyków, utwierdzają w przekonaniu, że to, co polskie, nasze, rodzime, warte najwyższych pochwał i promowania w świecie. Nie spoczniemy w pełnej satysfakcji zadumie, lecz myślimy o tym, by znowu coś zorganizować, zaprezentować i utrwalić w kronice naszych polsko-hamburskich dziejów.

 

Sława Ratajczak