JĘZYK TEN SAM, LECZ DWA RÓŻNE ŚWIATY...

Drukuj

RECENZJA

Recenzja.

Życie Petera Bohna (1944-2004), autora książki Marschbefehl nach Weimar, przebiegało pomiędzy dwoma światami: Bawarią, w której urodził się i wychował, oraz Turyngią, gdzie po II wojnie światowej pozostała część jego rodziny. Jego wspomnienia ukazały się nakładem wydawnictwa Frieling, dwa lata przed śmiercią autora. Dzięki temu mamy możliwość zapoznania się z cennym dokumentem z dziejów wzajemnych stosunków NRD i RFN.

Autor, a zarazem główny bohater powieści, prowadzi narrację w trzeciej osobie. Jest bystrym obserwatorem, a zarazem uważnym słuchaczem, pisze ze sporą dozą ciepła i humoru, wiernie przytaczając fakty i treść wypowiedzi swoich rozmówców. Akcja rozpoczyna się w lecie 1953, po upadku powstania robotniczego w NRD, kiedy Peter jako dziewięcioletni chłopiec wyrusza na wakacje pociągiem z Regensburga do miejscowości Kirchheilingen w Turyngii. Jego wujostwo są posiadaczami dużego gospodarstwa wiejskiego, które tracą parę lat później wskutek przymusowej kolektywizacji. Już na granicy z NRD chłopiec staje się świadkiem aroganckiego zachowania wschodnioniemieckich służb celnych w stosunku do pasażerów.

 

Od 1974 roku, na mocy umowy pomiędzy Erichem Honeckerem a Willim Brandtem, zezwolono oficerom Bundeswery na wyjazdy za wschodnią granicę. Peter, który w międzyczasie doszedł do stopnia Oberleutnanta i założył rodzinę, może dzięki temu nadal odwiedzać krewnych w Turyngii. W pierwszą podróż zabiera swoich bliskich. Po drodze wyrzuca komiksy z Myszką Miki, które wziął ze sobą jego starszy syn; celnicy przeszukujący bagaż mogliby potraktować je jako nielegalnie przemycaną antysocjalistyczną literaturę. Widok samochodu z zachodnioniemiecką rejestracją wywołuje u niektórych obywateli NRD zawiść i nieufność. Kiedy rodzina chce zatrzymać się w drodze na obiad, zostaje nie wpuszczona do trzech kolejno napotkanych lokali. Za to krewni przyjmują ich serdecznie, częstują lokalnymi specjałami (np. turyńską kiełbasą) i opowiadają o codziennym życiu. Przedstawiciele służby bezpieczeństwa uważnie obserwują gości z RFN. Po ich odjeździe, cioteczny siostrzeniec Petera, też zawodowy żołnierz, zostaje przesłuchany najpierw przez dowódcę, później przez Stasi na temat kontaktów z rodziną na Zachodzie.

Bohater zauważa różnicę w poziomie życia Niemców po obu stronach granicy, oglądając wystawy sklepowe i widząc zawyżone ceny niektórych artykułów. Przykładowo, para damskich rajstop kosztuje w NRD 18 marek, podczas gdy w Landshut płaci się za identyczną tylko 90 fenigów. „Żeby sprawić sobie jedną parę rajstop, każda z nas musi poświęcić trzy godziny pracy dla zwycięstwa socjalizmu” – komentuje sarkastycznie jedna z ciotek Petera. Członkowie rodziny opowiadają anegdotę o wizycie delegacji polskich kobiet w Meiningen, które wykupiły wszystkie biustonosze z okolicznych sklepów. Pojawia się także „Intershop”, odpowiednik naszego „Pewexu”, w którym za wymienialną walutę można nabyć luksusowe towary. We Wschodnich Niemczech korzystne są tylko ceny pieczywa.

Na temat prostych żołnierzy radzieckich, stacjonujących w strefie przygranicznej, mieszkańcy wypowiadają się ze współczuciem. Szeregowcy i młodsi oficerowie mieszkają w nieogrzewanych pomieszczeniach, w fatalnych warunkach higienicznych. Często muszą stać na warcie nawet trzy doby pod rząd, bez jedzenia i picia, niezależnie od pogody. Miejscowa ludność dokarmia tych młodych ludzi, z czego ich przełożeni doskonale zdają sobie sprawę i jest im to na rękę.

 

Recenzja autor ksiezki Peter BohnW 1990 Peter Bohn znów udaje się do Turyngii, tym razem do Weimaru, z rozkazem przeprowadzenia restrukturyzacji tamtejszych jednostek wojskowych NVA (Nationale Volksarmee der DDR) i wcielenia ich do Bundeswery. W trakcie procedury wychodzą na jaw przypadki współpracy kilku oficerów ze Stasi i byli agenci zostają zwolnieni ze służby.

47 lat życia w różnych ustrojach społecznych powoduje, że niektórzy Niemcy z Zachodu mają zafałszowany obraz swoich wschodnich pobratymców. Kuzyna Petera zabolała uwaga jednego z krewnych, który stwierdził, że jak obywatele byłej NRD nauczą się porządnie pracować, to zacznie im się lepiej powodzić.

Powieść jest dostępna w sprzedaży internetowej. Gdyby została przetłumaczona na język polski, zrobiłaby u nas podobną furorę, jak swego czasu film Wolfganga Beckera Good bye, Lenin! Polscy czytelnicy, zwłaszcza pamiętający czasy komunizmu, na pewno odkryją tam wiele wspólnego z autentycznymi bohaterami opisanej przez Petera Bohna historii.

Jadwiga Zabierska