O KANONIZACJI Z MONACHIUM - BEATYFIKACJA

Drukuj

Wychodzące w południowych Niemczech czasopismo polonijne „Moje Miasto" uczciło w marcu Beatyfikację Jana Pawła II i Jana XXIII okolicznościową okładką i poświęconymi temu wydarzeniu artykułami. Jednym z nich był tekst mieszkającej poprzednio w Monachium, a obecnie w Hamburgu dziennikarki Jolanty Łady-Zelke, a drugi - mo­nachijskiego księdza Jerzego Grześkowiaka. KANONIZACJA JANA PAWIA II I JANA XXIII CZTEREJ PAPIEŻE NA PLACU ŚW. PIOTRA

27 kwietnia, w Niedzielę Bożego Miło­sierdzia. odbyła się kanonizacja Jana Pawia II i Jana XXIII. Wyniesienie obu papieży na ołtarze nastąpiło w święto, ustanowione przez Jana Pawła II. Jan Paweł II został kanonizowany 9 lat po śmierci i 3 lata po beatyfikacji, zaś Jan XXIII - pół wieku po śmierci i 13 lat po beatyfikacji. Była to pierwsza podwójna kanonizacja papieży w XXI wieku i zarazem pierwsza kanonizacja głowy Kościoła od czasu kanonizacji Piusa X w 1954. Mszę kanonizacyjną odprawił papież Franciszek.

Na kanonizację nie były potrzebne żadne wejściówki. Mogli w niej wziąć udział wszyscy, którzy znaleźli miejsce na Placu Św. Piotra i jego okolicach. Na uroczystość kanonizacji dwóch papieży przyjechało ok. 100 światowych przywódców.

Kanonizacja Jana Pawia II i Jana XXIII była największą pod względem liczebności uczestników uroczystością 2014 roku w Watykanie i jedną z rekordowych w historii Kościoła. We mszy kanonizacyjnej wzięło udział ponad milion osób. Burmistrz Rzymu Ignazio Marino wcześniej oznajmił, że miasto było przygotowane na przyjęcie nawet nawet 5 min pielgrzymów.

We mszy wziął udział emerytowany papież Benedykt XVI. Było to wydarzenie o ogromnym znaczeniu symbolicznym, bo to on podjął decyzję o natychmiastowym otwarciu procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II w 2005 roku i ogłosił go błogosławionym sześć lat później. To za jego pontyfikatu trwał też proces kanonizacyjny, zakończony w lipcu 2013 roku przez Franciszka.

Czterej papieże na Placu św. Piotra - to wydarzenie niespotykane w dziejach Kościoła! CHÓR PAPIESKI

Akademicki Chór Organum z Krakowa uświetnił przed trzema laty uroczystości beatyfikacyjne Jana Pawia II a w tym roku Jego kanoniza­cję. Zespół zwany jest „chórem papieskim" - od czasu swojej pierwszej wizyty w Watykanie, kiedy to nowo wybrany Ojciec Święty zawołał: „Witam chór Organum z Krakowa! Mój chór!"

Zespół powstał w 1969 roku, czyli w czasach, kiedy komunistyczne władze nie akceptowały publicznego wykonywania utworów religijnych przez studentów. Kierownictwo muzyczne objął profesor Bogusław Grzybek, dyrygent i pedagog, pełniący również funkcję organisty w Kościele Mariackim. W momencie powstania chóru Karol Wojtyła piastował urząd biskupa, a następnie kardynała.

- Zwierzyłem się z projektu założenia chóru mojemu koledze z ławy szkolnej, Stanisławowi Dziwiszowi, który był wówczas sekre­tarzem Karola Wojtyły - wspomina profesor Grzybek, - a on poradził mi iść z tym do kardynała. Przyznam, że miałem opory, żeby zawracać mu głowę tak błahą sprawą, kiedy on ma wiele poważniejszych problemów. Ale kardynał wysłuchał mnie uważnie, po czym polecił zgłosić się do Stefana Wilkanowicza, ówczesnego prezesa Klubu Inteligencji Katolickiej (KIK) w Krakowie, który cieszył się wówczas swoistą nietykalnością. W rezultacie nowo powstały chór Organum został „zakotwiczony" przy KIK-u. który udo­stępnił nam także salę na próby.

 

Karol Wojtyła obdarzył nowy zespół swoim błogosławieństwem i pewną sumą pieniędzy na uszycie strojów dla pań, bo panowie zakładali na występy własne garnitury. Odkąd kardynał został powołany na Stolicę Piotrową, Jego więź z Organum nie tylko się nie zerwała, ale nawet wzmocniła. Zaraz po wyborze papieża, 17 października 1978, odprawiono o północy msze dziękczynne w kra­kowskich kościołach. Bogusław Grzybek przebywał wtedy w szpitalu z powodu kontuzji łokcia, ale został specjalnie przywieziony do Kościoła Mariackiego i poprowadził chór. dyrygując ręką w gipsie. Podczas każdej wizyty Ojca Świętego w Krakowie, chór Organum śpiewał w trakcie odprawianej przez Niego liturgii na Błoniach. Kilka razy odwiedził swojego współzałożyciela w Watykanie.

-W jakimś sensie byliśmy Jego pupilami, bo jak już nie było audiencji prywatnych, zapraszał nas do swojej prywatnej kaplicy - wspominają starsi stażem chórzyści.

 

Dwa miesiące po wyborze Jana Pawła II, zespół przybył po raz pierwszy do Watykanu, aby wykonać kilka kolęd w czasie prywatnej audiencji. Zarówno dyrygent, jak i chórzyści byli tak wzruszeni, że nie mogli powstrzymać łez, aż w końcu kardynał Dziwisz przywołał ich do porządku pytając, czy przyjechali tu śpiewać, czy płakać. PAPIEŻ, POETA I PATRIOTA

W życiu muzycznym Krakowa nadal wyczuwa się obecność Jana Pawła II, przede wszystkim za sprawą chóru Organum. Zespół przygo­tował oprawę muzyczną uroczystości beatyfikacyjnych, które przypa­dły na majowy ,.długi weekend" 2011 roku, organizując m.in. koncert Gloria in excelsis Deo w Bazylice Mariackiej. Utworom muzycznym J. S. Bacha i A. Vivaldiego towarzyszyły recytacje poematów Karola Wojtyły Myśląc Ojczyzna oraz Juliusza Słowackiego Słowiański papież. Trzeciego Maja, z inicjatywy Centrum Młodzieży im. Dra H. Jordana w Krakowie, zorganizowano przejazd „tramwaju patriotycznego", którego pasażerowie śpiewali polskie pieśni partiotyczne. Z tej okazji został również wydany śpiewnik z pieśniami patriotycznymi, posiadający bogatą wkładkę ze zdjęciami Karola Wojtyły, udostępnionymi przez archiwum krakowskiej Kurii.

 

Ojciec Święty był wielkim miłośnikiem i znawcą polskich pieśni patriotycznych. Świadczy o tym dość często przywoływana przez Bogu­sława Grzybka opowieść o wizycie chóru w Watykanie z okazji święta Trzeciego Maja, połączonej - jak zwykle - z koncertem. W repertuarze znalazł się obowiązkowo mazurek Witaj, majowa jutrzenko ze słowami Rajnolda Suchodolskiego. W drodze do Rzymu przyszło dyrygentowi na myśl, że Jan Paweł II jest przeciwnikiem nadużywania alkoholu, więc nie wypada mu zaśpiewać uczcimy ciebie piosenką przy hulance i przy winie. Postanowił więc, że chór zaśpiewa pamięć twoja nie zaginie. Tak też się stało. Słysząc tę „poprawną politycznie” wersję, Ojciec Święty podniósł się z fotela.

-To profesor przyjeżdża z Krakowa do papieża i zmienia tekst jednej z najpiękniejszych polskich pieśni patriotycznych? - zapytał z udanym oburzeniem. - Nic z tego. Śpiewamy jeszcze raz od początku i ma być przy hulance i przy winie.

Po czym Jan Paweł II stanął pomiędzy chórzystami i zaśpiewał wraz z nimi Majową jutrzenką w wersji oryginalnej.

- Jestem pierwszym i chyba jedynym dyrygentem, któremu zdarzyło się dyrygować papieżem - śmieje się profesor Grzybek, ale widać po nim wzruszenie. ŚPIEWAJĄC ŚWIĘTEMU PRZYJACIELOWI

Msza św. kanonizacyjna w nowo wybudowanym ośrodku im. Jana Pawła II ,.Nie lękajcie się" w krakowskich Łagiewnikach była zsyn­chronizowana z nabożeństwem odprawianym w Watykanie, dlatego musiano dostosować się do wymogów technicznych. Chór musiał wcze­śniej zakończyć śpiewanie, kiedy kamerzysta zaczął dawać znaki, że w Rzymie właśnie „akcja poszła naprzód". Wokalistom towarzyszył zespól instrumentalny Ricercar, a dyrygowali Bogusław Grzybek i Marek Kluza. Jako solistka wystąpiła Elżbieta Towarnicka. w której wykonaniu wierni usłyszeli Panis angelicus Cesara Francka, Alleluja z Exultate, jubilate i Laudate Dominum W. A. Mozarta. Łagiewnicko - watykańskie nabożeństwo rozpoczął hymn pontyfikalny O felix Roma (O szczęśliwy Rzymie) Charlesa Gounoda. Zaraz, po zakończeniu uroczystości ka­nonizacyjnych odbyła się w Łagiewnikach msza dziękczynna, już bez transmisji, ale z tą samą oprawą muzyczną.

Sprzeczne opinie wywołuje sam fakt wybudowania miejsca ofi­cjalnego kultu Jana Pawia II, którego koszty wyniosły ponad 120 min złotych. Niektórzy spośród chórzystów nie sądzą, żeby Ojciec Święty chciał stawiania świątyni na swoją cześć. Pomimo całej swojej wielkości, pozostał człowiekiem skromnym i nie lubił pompy, towarzyszącej spotkaniom z nim. Wystarczyłoby więc zorganizować całą uroczystość w łagiewnickim Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, miejscu kultu uko­chanej przez Jana Pawła II św. Faustyny. Z drugiej strony - tak kościół, jak i inne budynki ośrodka „Nie lękajcie się", są ciekawe pod względem architektonicznym. W świątyni przechowywane są relikwie papieskie, ofiarowane kardynałowi Dziwiszowi po beatyfikacji Jana Pawia II, przede wszystkim ampułka z Jego krwią. Odwiedząjących szczególnie zachwycają ścienne mozaiki w stylu bizantyjskim, wykonane przez Marko Ivana Rupnika, jezuitę ze Słowenii, przedstawiające wybrane sceny biblijne i wizerunki świętych. W jednej z nich Papież Jan Paweł II występuje jako pośrednik w drodze do bram niebieskich.

Wciągu 45 lat istnienia, chór Organum był świadkiem i uczestnikiem wydarzeń, jakie zaszły na kapłańskiej drodze Karola Wojtyły. Jeśli w niektórych nie mógł brać udziału bezpośrednio, zaznaczał swoją du­chową obecność, śpiewając podczas okolicznościowych nabożeństw, odbywających się na terenie Krakowa. Uczestnictwo we mszy kano­nizacyjnej także nie obyło się bez łez, zwłaszcza w momencie, kiedy papież Franciszek ogłosił świętymi Jana Pawła II i Jana XXIII. Nic dziwnego: członkowie chóru Organum nigdy dotąd nie znali żadnego świętego osobiście i żaden nie był ich przyjacielem. JAN PAWEŁ II - ŚWIĘTY PATRON CIERPIĄCYCH

 

Miniony wiek XX był naznaczony szczególną koncentracją zawinionego przez człowieka cierpienia. Mam tu na myśli totalitarne systemy polityczne, lu­dobójcze wojny, gehennę obozów koncentracyjnych, brutalne przepędzanie z ojczyzny, ataki terrorystycz­ne. Miliony ludzi straciło życie, miliony doświadczało niezmierzonego bólu i cierpienia. Jednym z nich był Karol Wojtyła, późniejszy papież. Droga jego cier­pienia zaczęła się już w dzieciństwie: śmierć mamy, potem brata, wybuch wojny, przerwane studia, ciężka praca fizyczna w fabryce Solvay, śmierć ojca. Dane mi było doświadczyć osobiście „ideologii zła". To jest coś, czego nie da się zatrzeć w pamięci. Najpierw nazizm. To, co się widziało w tamtych latach, było okropne. (...) To było nie tylko szaleństwo - to było jakieś bestialstwo - to Jego słowa. Następnie cierpienia związane z obroną wiary i Kościoła w długim okresie marksistowskiego komunizmu. I w końcu, w zaledwie dwa lata po objęciu Stolicy Piotrowej, mordercze kule Ali Agcy inicjują długą i bolesną drogę cierpienia cielesnego: operacje, pobyty w szpitalu, choroba Parkinsona, trudności w chodzeniu i oddychaniu, drżenie rąk, porażenie centrum mowy. A wszystko „na oczach świata” - aż po ostatnie bolesne dni powolnego „odchodzenia do domu Ojca".

Jestem przekonany, że Jan Paweł II jako „świadek cierpienia ludz­kości" i jako „mąż boleści" - że użyję słów proroka Izajasza - czuł się powołany, by wyjść naprzeciw dręczącym każdego człowieka od­wiecznym pytaniom: „Dlaczego zło i cierpienie? Skąd? Po co?" i by Ewangelią Chrystusa rzucić na nie światło. Uczynił to najdobitniej w Liście Apostolskim Salvifici doloris (11 lutego 1984). W tym bodaj najpiękniejszym z jego papieskich dokumentów zawarte jest esencjalnie to, co mówił o cierpieniu w katechezach i kazaniach w Rzymie i na wszystkich kontynentach świata podczas 110 pielgrzymek. W tym przejmującym liście papież bierze nas niejako za rękę i prowadzi „od zagadki do misterium". Cierpienie jest bowiem „misterium", czyli ta­jemniczą rzeczywistością, włączoną w odwieczny plan zbawczy Boga, zrealizowany w Chrystusie i kontynuowany w Jego Kościele.

 

Kluczem do zrozumienia cierpienia, które jest wpisane w dzieje człowieka, jest według Jana Pawia II miłość:

Miłość jest najpełniejszym źródłem odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia. Odpowiedzi tej udzielił Bóg człowiekowi w Krzyżu Jezusa Chrystusa (nr 13).

Jan Paweł II prowadzi nas jakby przez sześć stopni z ciemności cierpienia ku światłu jego sensu, dowodząc i wyjaśniając, że:

-  źródło cierpienia tkwi w „grzechu świata"': w grzechu jednostek, grup społecznych i w grzesznych strukturach;

-  solidarność w grzechu może być usunięta tylko przez solidarność w cierpieniu;

-  solidarność w cierpieniu realizuje się w poczwórny sposób: przez solidarność Boga z ludźmi wyrażoną w darze Wcielenia; jest to solidar­ność trynitarza, czyli uczestniczą w niej wszystkie Trzy Boskie Osoby;

-  przez solidarność Chrystusa z człowiekiem - solidarność chrysto­logiczna. Nie tylko zbawienie dokonało się przez cierpienie Jezusa, lecz także cierpienie zostało zbawione;

-  przez solidarność cierpiącego człowieka z cierpiącym i zmartwych­wstałym Panem, dzięki której nasze ludzkie cierpienie uczestniczy w zbawianiu świata;

-   przez naszą solidarność z cierpiącymi, czyli walkę z cierpieniem, przezwyciężaniem go za przykładem ewangelicznego Samarytanina. W jego zaś zachowaniu odkrywamy trzy istotne elementy reagowania na cierpienie innych: mieć oczy otwarte - wiedzieć i zatrzymać się; mieć wrażliwe serce - współczuć i współcierpieć; chcieć pomóc - podjąć konkretne działanie.

Taka jest według Jana Pawła II Ewangelia o cierpieniu i Ewange­lia głoszona cierpieniem. Cierpienie to jeden ze sposobów obecności Chrystusa w tym świecie:

To On sam (Jezus Chrystus) jest obecny w cierpiącym, ponieważ Jego odkupieńcze cierpienie raz na zawsze zostało otwarte na wszelkie ludzkie cierpienie. I wszyscy cierpiący raz na zawsze zostali wezwani, aby stali się „uczestnikami cierpień Chrystusowych” (1 P 4,13). Tak jak też wszyscy zostali wezwani, aby „dopełniać cierpieniem swoim braki udręk Chrystusa” (Kol 1,24). Chrystus nauczył człowieka równocześnie świadczyć dobro cierpieniem oraz świadczyć dobro cierpiącemu. W tym podwójnym aspekcie odsłonił sens cierpienia do samego końca”. (Salvifici doloris nr 29).

Myśl Jana Pawła II o sensie cierpienia w piękniejszy - bo poetycki - sposób wyraziła Alina Dorota Paul, katolicka poetka z Zamościa, od dwudziestu lat zmagająca się z ciężką chorobą. W podarowanym przez nią tomiku jej poezji pt. W powiewie wiatru, w szepcie Anioła (Lublin 2012) znajduję wiersz Z Janem Pawłem II o cierpieniu:

Janie Pawle - znający po imieniu
różne niedole świata
Ty wciąż

wspierasz cierpiących
dajesz światło nadziei
w zbawczą moc krzyża
przypominasz że cierpienie
jest potrzebne
by ofiarować to co boli
by wyzwalać miłość
by być Cyrenejczykiem
Weroniką Samarytaninem
zostawiłeś przykład że można
przyjąć wszystko
jak Hiob cierpliwie
jak Abraham ufnie
jak Maryja zupełnie
jak Chrystus do końca
do nieśmiertelności
do zmartwychwstania

                                                        

Jolanta Łada-Zielke, ks. Jerzy Grześkowiak