Chciało się zawołać na widok licznej grupy młodzieży zebranej w holu warszawskiego hotelu na dzień przed polonijną olimpiadą w czerwcu tego roku.
Przyjechali z Niemiec, by wziąć udział w wydarzeniu, które ma już dwudziestoletnią tradycję. To coś więcej niż konkurs ze znajomości języka polskiego czy sprawdzian wiedzy o polskiej
literaturze. Powiedziałabym, że to zjazd młodych entuzjastów, święto polskości, pokłon naszej tradycji i kulturze. Uroczystość to radująca serca i rozwijająca młode umysły.
Ta spora grupa nastolatków, wywodząca się z różnych szkół niemieckich ma polskie pochodzenie i kontynuuje naukę ojczystego języka poza krajem. W różnych okolicznościach
i z najrozmaitszych przyczyn znaleźli się w Niemczech. Najważniejsze jest to, że podjęli zadanie dodatkowego kształcenia, by jak mówią, nie zatracić rodzimych korzeni.
Olimpijczycy przyjeżdżają każdego roku do Polski na finałowe starcie, na imprezę, która ich satysfakcjonuje, zbliża, kształtuje i dowartościowuje. Są jak rodzina. Obserwowałam wielokrotnie ich zachowania, podsłuchiwałam rozmowy.
Zadziwił mnie ich entuzjazmem i ciekawość Polski, Warszawy, która kolejny raz przyjmowała młodych. Byli autentyczni i otwarci. Dzielili się wiedzą literacką, nawiązywali
serdeczne więzi, rozprawiali o miejscach zamieszkania, planach dalszej nauki, marzeniach. Porozumiewali się tylko po polsku i to było zdumiewające, bo na co dzień mówią przecież po
niemiecku. Co roku inni, a jednak pod wieloma względami tacy sami; ambitni, wrażliwi, taktowni i solidnie przygotowani do finału.
Mają po kilkanaście lat, a dojrzali nad wyraz; wyrośnięci, piękni, uśmiechnięci. Przyjeżdżają ze swoimi nauczycielami. Zdarza się, że towarzyszą im w tych wydarzeniach
rodzice. I warte uwagi to, że ci młodzi w większości są reprezentantami trzeciego pokolenia tej emigracji, która przybyła do Niemiec w latach osiemdziesiątych, po stanie wojennym, a
jeszcze przed transformacją. Są i tacy, oczywiście też liczni, którzy do Niemiec przenieśli się przed kilkoma laty. Sytuacje są różne, tak jak niejednolite są losy polskiej diaspory za Odrą,
Łabą, Renem. Emigracja to nie satysfakcja. Bywało, że nasza młodzież w Niemczech też doświadczała trudów, przeszkód, niepowodzeń, upokorzeń i zawodów. Podobnie jak ich
rodzice czuli się niejednokrotnie obco i samotnie. Jedno jest pewne; rodacy nie poddają się łatwo. Gdy trzeba są hardzi, zawzięci i wytrwali. Jest w nich potęga wiary i siła wyrastająca z przekonań,
że nie raz pokazaliśmy sobie i światu co umiemy i na ile nas stać. Niewielu pozwala sobie na zbytnie narzekania, a większość z uporem zmierza do realizacji celów i wyznaczonych na
czas emigracji zadań.
Jednym z nich jest wykształcenie dzieci, zapewnienie im dobrego startu w dorosłe życie, na miarę potrzeb XXI wieku. Trzeba przyznać, że młodzi na emigracji uczą się niestrudzenie,
osiągając doskonałe wyniki i robiąc zawrotne, światowe kariery. Nie jest to zadanie łatwe, a bywa wystarczająco stresujące. Młode pokolenie Polaków w Niemczech zasługuje na pochwały. Dowodów jest mnóstwo. Wróćmy jednak do wspomnianej Olimpiady języka polskiego.
- Poziom przygotowania do egzaminu końcowego był imponujący - oznajmiła profesor Beata Obsulewicz Niewińska z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, pełniąca w
organizacji i finale olimpiady rolę koordynatora i doradcy. Tego samego zdania była sprawująca tę funkcję w minionych latach profesor Danuta Krzyżyk z Uniwersytetu Sląskiego
w Katowicach. Obie uczone z podziwem odnosiły się do pracy nauczycieli i wysiłku uczniów. Powody do satysfakcji miała też wieloletnia przewodnicząca Olimpiady pani mgr Renata Kaczmarek. – Krótki pobyt w naszym kraju, w Warszawie, Krakowie, Lublinie, Poznaniu to najlepszy sposób na uhonorowanie polskiej młodzieży zamieszkałej w Niemczech - powiedziała w krótkim podziękowaniu. - Oni zasługują na to, by należycie docenić ich wysiłek i skwapliwość w podtrzymywaniu polskości. Aspiracje i dążenia tych młodych Polaków wyrosły częstokroć z bliskich spotkań z polską literaturą, a nade wszystko ludźmi i miejscami, które w Polsce podczas trwania Olimpiad poznali.
-Kiedy pytałam olimpijską młodzież o to, co ich motywuje do tak wytężonej pracy, do dodatkowych zajęć i zadań to jednogłośnie twierdzili, że nauka polskiego to powinność wobec rodziny i kraju. Mówili, by nie nazywać tego patriotyzmem i nie gloryfikować nadto ich zasług. - W naszych domach rozmawia się po polsku, do Polski jeździmy, więc trzeba mówić poprawnie, by dobrze wypaść. To umiejętność w wielu przypadkach niezbędna. Zarówno w Polsce jak i w Niemczech jesteśmy za swe kompetencje językowe doceniani.
Nawet na świadectwach zaznaczają tu i ówdzie znajomość języka polskiego. Niektórzy z nas - powtarzali - chcą w Polsce studiować, mamy też kontakty z polskimi rówieśnikami. Znajomość języka polskiego - dowodzili - popularyzuje się dzięki takim jak my. Nasi niemieccy koledzy też chcą się uczyć polskiego. Nie zraża ich to, że to trudny język. Oni też coraz bardziej interesują się Polską. To za sprawą licznych wycieczek do naszego kraju. - Jak już pojadą do Warszawy czy Krakowa to są zdziwieni i szczęśliwi, a my dumni. W takim razie w czym przejawia się wasz polski patriotyzm? - dopytywałam. Zastanawiali się. Wówczas jeden z chłopców zwrócił się do stojącej obok uśmiechniętej blondynki:
- Mów Regelinda, przecież jesteś patriotką. Dla wszystkich masz polską promienność. Proszę spojrzeć, ona jest jak ta nasza księżniczka z katedry w Naumburgu!
Tak u nas, w Saksonii Anhalt się do nas uśmiecha. Dziewczyna nie straciła rezonu i nadal uśmiechając się odrzekła: - fajnie być Polką i wiedzieć, że się podobam. Polki są zaradne, odważne i łagodne. Dlatego nas cenią i o nas zabiegają. To nasza wartość. Starajmy się o to, a będzie patriotycznie. Ponownie rozdała wszystkim nam radosne, wejrzenie. Jej koleżanka czując niedosyt wypowiedzi tak oto sprecyzowała swój pogląd: - Pan Michał Rusinek sekretarz poetki Wisławy Szymborskiej twierdzi, że aktem patriotyzmu jest czytanie, poznawanie naszej bogatej literatury. Czytam w miarę dużo i to mi najwięcej daje. Mam wgląd w siebie samą, siebie jako Polkę. Czytajmy polską literaturę i zachęcajmy wszystkich wokół do jej poznawania – odezwała się inna z dziewcząt - kultura polska z całym jej bogatym dorobkiem łączy wielu z nas poza granicami.
- Nieczytanie niemile widziane - wtrącił Felix z Hamburga i zaraz wyjaśnił, dlaczego do wypowiedzi ustnej wybrał utwory polskich Noblistek.
- Szymborska i Tokarczuk są w Niemczech chętnie czytane i wydawane. Ożywienie wywołuje każde spotkanie z Olgą Tokarczuk. Niemcy przychodzą na nie tłumnie, a pani Olga Mannheimer świetnie tłumaczy. Wiersze Szymborskiej można wciąż na nowo interpretować, rozważać i podziwiać. - My czytamy też polską prasę, bo rodzice śledzą wszystko, co w Polsce się dzieje - dodał ktoś inny. - Muszą to ich kraj i ich obowiązek. Podczas egzaminów ustnych wykazywali się samodzielnością sądów i opinii. Wypowiadali się poprawnie i niejednokrotnie zadziwiali bogactwem słownictwa. Przy okazji mówili o tym, jaki system wartości preferują, jak bardzo czują się emocjonalnie związani z Polską. Jeden z uczniów zdradził, że interesuje go historia, zamierza ją studiować w Poznaniu i już przygotowuje się do tego. Przeczytał książkę Grzegorza Kucharczyka „Prusy. Pięć Wieków”. Widzi potrzebę dokumentowania wszystkich wydarzeń politycznych polsko – niemieckich.
O studiach w Polsce mówiło wielu z nich. Niektórzy chcieliby studiować na uczelniach przygranicznych. Wiedzieli sporo o działalności Europejskiego Uniwersytetu Viadrina, o Collegium Polonicum w Słubicach. Studia te uważali za szczególnie pożądane i atrakcyjne przy ich znajomości trzech bądź czterech języków obcych. Równie ciekawie zapowiada się dalsza nauka w Gdańsku, gdzie istnieje słynne już Centrum Herdera. Warszawskie spotkanie z olimpijczykami było także okazją do rozmów z ich nauczycielami. Ci jednogłośnie twierdzili, że wzrasta zainteresowanie nauką języka polskiego wśród Polonii. Wiąże się to z planami powrotów, z zacieśnieniem kontaktów naukowych i gospodarczych polsko – niemieckich. Wskazywali na to, jak znaczące są różnice w sposobie wychowania i kształcenia dzieci i młodzieży przed laty, a obecnie. Ci, którzy zdobyli wykształcenie i dobre pozycje zawodowe w Niemczech, mają poczucie swojej wartości i nie boją się nowego w takim stopniu, jak obawiali się ich rodzice po przyjeździe w nieznane.
Wręcz przeciwnie, chcą być dynamiczni i iść drogą dalszego rozwoju. Coraz więcej takich, którzy myślą o powrocie. Wiedzą, że Polska z rocznym wzrostem PKB jest w czołówce europejskiej, że postęp jaki ma tam miejsce, to dla zdolnych i przedsiębiorczych ciekawa szansa działania i wielorakie możliwości. Nie jest tajemnicą, że rozwiązania cyfrowe są w Polsce o wiele śmielsze niż w Niemczech. To młode pokolenie jest mobilne i rozwojowe, zmienia miejsca pobytu w zależności od potrzeb i planów. Inwestowanie w Polsce to dla licznych nowa szansa. Nawet w rodzinach, gdzie jedno z małżonków jest Niemcem nie ma problemów z przeprowadzką. W Polsce żyje się ciekawie i ochoczo – mówią. Ich nie interesują konflikty, afery, niesnaski, polityczne rozgrywki, ale standard, wygoda, perspektywy rozwoju. Młodzi nie mają kompleksów i nieuzasadnionych obaw, podążają za tym, co atrakcyjne, przyszłościowe i ciekawe. Są to ludzie, którzy wiedzą, czego chcą, nie mylą się w ocenie swoich pragnień i potrafią je realizować. Odwaga, pomysłowość, zaradność przychodzą w trakcie pokonywania problemów i kłopotów. Nowe trzeba oswoić, nieznane poznać.
Znajome polskie nauczycielki podkreślały w swych wypowiedziach, że istotną rolę w kształtowaniu postaw młodych Polaków, w krzewieniu polskiej kultury chrześcijańskiej odgrywają Polskie Misje Katolickie na terenie Niemiec. One czynią wiele dla podtrzymywania patriotyzmu. Kiedy pytałam o to, dlaczego niewiele jest organizacji polonijnych, które zrzeszają młodych, a więc dwudziesto, trzydziesto, czterdziestolatków, to zewsząd słyszałam odpowiedź, że to wcale nie jest prawda. Owszem, tempo życia, praca, kształcenie nie zawsze pozwalają na regularne spotkania. Nie mniej są takie wydarzenia, w których mają potrzebę, a nawet konieczność uczestnictwa. Młodzi też są nimi zainteresowani. Wciąż coś się dzieje. W wielu ośrodkach życia polonijnego w Niemczech działają Towarzystwa Polsko Niemieckie. DPG ( Deutsch - Polnische Gesellschaft ) w Berlinie, Hamburgu, Monachium, Hanowerze, Hamburgu, Kolonii, Lubece i Kilonii organizują pouczające i inspirujące spotkania. Są wykłady, dyskusje, wspólne wyjazdy do Polski, jest bogaty program kulturalny, kursy językowe i młodzi Polacy są aktywni. Coraz więcej osób angażuje się w działalność, naukowo – kulturalną polsko - niemiecką, bo jest to spełnienie ich potrzeb, ambicji, planów życiowych, a także przyjemności - mówiono mi wielokrotnie.
- Czyż nie jest przyjemnością nasze polskie piękne śpiewanie? – zapytała mnie jedna z uczestniczek Olimpiady.
W naszej polskiej kulturze śpiew zawsze pełnił ważną rolę. W Niemczech jest wiele polskich chórów. Bardzo dużo, tak dużo, że miło. Byłam z mamą w Wuppertalu na festiwalu, bo obie śpiewamy, a udane śpiewanie to szczęście. Mama jest dentystką i nawet w pracy śpiewa i ze mną w domu także... Tylko po polsku, żebyśmy były szczęśliwe i pokrzepione na duchu.
- A my mamy przyjemność w żeglowaniu. Każdego roku wypływamy naszą łódką z Kilonii do partnerskiej Gdyni i tam z przyjaciółmi uczestniczymy w regatach -
W przyszłym roku moje młodsze siostry wystartują na Zatoce Gdańskiej w Optimist. To będzie szczęście i pokrzepienie! Jakże przyjemnie słuchało się zwierzeń tych młodych ludzi, opowieści o ich pasjach i radościach, o rodzicach, którzy mimo szeregu obowiązków angażują się w polonijną działalność i popierają naukę polskiego. Oni doprawdy imponują. Lekarze, inżynierowie wybranych specjalności, dziennikarze, nauczyciele, prawnicy mają potrzebą spotkań, bo to wiąże się z wymianą doświadczeń. Młodzi Polacy, świeżo po studiach potrzebują porad i wsparcia i odnajdują je właśnie w ten sposób, zawierając znajomości ze starszymi kolegami na wspólnych imprezach branżowych i kulturalnych, na szkoleniach i prelekcjach przybyłych z Polski fachowców. W programie działania nie brak wspólnych wyjazdów do naszego kraju.
Dla przykładu powiem, z całą pewnością, że polscy młodzi dentyści z Niemiec jeżdżą regularnie na Kongresy Stomatologiczne i Targi Dental do Warszawy, Wrocławia, Łodzi...Twierdzą, że tylko tam poznają nowości. Radością napawa fakt powstawania grup młodzieżowych jDPG , które wnoszą ducha zapału i nowe pomysły we współpracę polsko- niemiecką. Przykładem młodzi fizycy z Dortmundu, Bremy, z Duisburga - Essen. Ci pasjonaci nauki, zyskali sławę pomysłowością, talentami i pracowitością. Każdego przyjmują z chęcią na cykliczne spotkania i zachęcają nie tylko do naukowych eksperymentów, ale i do zainteresowania się osiągnięciami polskiej nauki, do nawiązywania kontaktów. Kto wie, czy to nie przyszli nobliści? Polski patriotyzm przybrał nową szatę, nowy rys na miarę potrzeb. To jest patriotyzm zobowiązujący do pracowitości, nauki, troski o solidarność myśli i poczynań.
- Obojętnie gdzie jesteśmy, chcemy być razem i wzbudzać zaufanie. W każdym zakresie naszej działalności wymagana jest dziś rozważna, ale i pogodna, przyjazna aktywność dla dobra wszystkich i dla spokoju w czasach niepewnych i trudnych - powtarzali z przekonaniem młodzi. Oni „wylatują nad poziomy”, więc radujmy się pókiśmy młodzi! W nich nasza radość, szczęście i pokrzepienie.
Sława Ratajczak