POLSKA NA TARGACH TURYSTYCZNYCH ITB 2015 W BERLINIE

Drukuj

Dlaczego ludzie po­dróżują? Z różnych po­wodów. Dla wypoczyn­ku i relaksu, z potrzeby przeżycia przygody, aby poznawać nowe atrakcyjne miejsca lub po prostu dla zmiany środowiska i lepszego samopoczucia.

Niemcy to kraj ludzi podróżujących. Już w styczniu 2015 roku 55 proc. (w stosunku do ogółu podróżujących - 70) Niemców zarezerwowało wyjazd na wakacje! Na szczycie tabeli - Hiszpania, a potem kolejno Włochy, Turcja, Austria, Francja, Chorwacja, Grecja, Holandia, Polska i USA. Jak zatem widać, Polska zajmuje 9. miejsce i właściwie niezła to pozycja wśród 49 krajów europejskich. Z pewnością jednak ilość wyjazdów mogłaby wzrosnąć, gdyby Polska zaoferowała coś więcej, niż standardowe wyposażenie ho­telu, dobrą (ale nie rewelacyjną) gastronomię, piękne krajobrazy i pobyty w SPA. Gdy polska oferta turystyczna uwzględni potrzeby i oczekiwa­nia niemieckiego turysty, to można spodziewać się zwiększenia liczby Niemców, odwiedzających nasz kraj. Jeśli jednak nie otworzymy się na te niemieckie życzenia, to stracimy na konkurencyjności, zwłaszcza, że wszechobecna drożyzna nie zachęca cenowo do wyjazdów do Polski.

 

Dla wystawców z branży turystycznej ITB, czyli Targi Turystyki w Berlinie, są idealną okazją, aby poznać aktualne oczekiwania i preferen­cje turystów z zagranicy. Organizowane od 1966 roku Targi zaliczane są do najbardziej prestiżowych spotkań światowej branży turystycznej. Wydarzenie gromadzi nie tylko reprezentantów przemysłu turystycznego, ale również przedstawicieli rządów, samorządów i regionów, członków korpusu dyplomatycznego, polityków i przedstawicieli biznesu. W tym roku na ITB zaprezentowało się ponad 10 tysięcy wystawców ze 180 krajów z 5 kontynentów.

Polska Organizacja Turystyczna przygotowała nowy projekt Pol­skiego Stoiska Narodowego. Tematem przewodnim był Wrocław - Europejska Stolica Kultury 2016 oraz Mistrzostwa Europy w Piłce Ręcznej Mężczyzn też w roku 2016. POT promowała również Kanał Elbląsko - Ostródzki, oraz Szlaki Kulinarne.

Odwiedzający stoisko narodowe Polskiej Organizacji Turystycznej mogli skorzystać z wyodrębnionej strefy produktów turystycznych: aktyw­nego wypoczynku, zwiedzania, wypoczynku i relaksu i dobrego jedzenia.

 Hasłem przewodnim tegorocznej prezentacji była „Podróż po Pol­sce". Pierwsze ogólne wrażenie po wejściu do hali, to zmiana wystroju. Projekt niczym szczególnym nie zachwycił, nie wzbudził zachwytu, zwłaszcza duże fotografie zdobiące stoiska poszczególnych regionów. Dobór zdjęć dla obcokrajowca mało atrakcyjny, niezbyt zachęcający do podróży do Polski. Ot, widoki, jakich wszędzie mnóstwo, typu zabytkowy rynek, drewniany mostek, idylliczny ogródek. Gdyby nie charakterystyczny dla Mazur Kanał Elbląski, zwiedzający nie wie­dzieliby, w jakim znajdują się kraju. Jakże inaczej było na stoiskach tureckich, egipskich, chińskich, mongolskich, tajlandzkich czy nawet rosyjskich. Tu ciekawostka o charakterze politycznym, otóż półwysep Krym na Targach widoczny był we flyerach zarówno na stoisku Rosji, jak i Ukrainy. Na kłopotliwe pytanie, do kogo właściwie należy Krym, jedni i drudzy mówili - „do nas”.

 

K4.01 4.02 Koziewicz fot.1

 

Po polskiej hali spacerowało się wprawdzie wygodnie, ale trudność sprawiało nawiązywanie kontaktów z przedstawicielami danego stoiska (niczym w sklepie spożywczym, gdzie sprzedawczyni stoi za ladą). Zainte­resowanych obsługiwali młodzi ludzie, doskonale mówiący po niemiecku. Byli dość aktywni - dwoili się i troili, by na małej przestrzeni nawiązywać kontakty, zachęcać do podróży i odpowiadać na pytania. Brawo! O starej kadrze urzędniczej lepiej się nie wypowiadać, jak zwykle na zapleczu stoiska zajmowali się sami sobą. Zresztą nie wszędzie było uprzejmie. Niechętnie wspominam próbę podejścia do stoiska Wielkopolskiego - wystawcy odgrodzili się krzesłami tak, żeby nikt nie usiadł. Miałam ochotę porozmawiać o ofertach aktywnego wypoczynku, trendach czy nowych produktach turystycznych, ale gdzie tam? Obsługująca pani nie pozwoliła usiąść na krześle... bo one są dla gości. Ja, tutejsza, nie gość...

Było też kilka ciekawostek - możliwość obejrzenia szlaków rowe­rowych w wersji 3D, możliwość wirtualnego sterowania statkiem lub przyjrzenia się historii człowieka. W końcu hali na stoisku reklamującym przyszłoroczne mistrzostwa można było zmierzyć siłę rzutu piłką do gry w szczypiorniaka. I właściwie te dwie atrakcje były najbardziej oblega­ne, obsługa była sympatyczna i można było spocząć, gdzie kto chciał.

Na stoisku poznańskim - pieczone przez mistrza - rogale Św. Mar­cina. Na trzeci dzień prezentowały się restauracje z Poznania. Nie udało się wprawdzie niczego posmakować, kolejki były zbyt długie, ale już sam widok potraw pobudzał apetyt. Tutaj też bez przerwy coś się działo.

Jak na imprezę targową organizowaną w kraju, gdzie obywatel lubi wszelkiego rodzaju regionalizmy, na naszych stoiskach brakowało zde­cydowanie prezenterów i prezenterek w strojach regionalnych. Nie było górali, rybaków, marynarzy, rycerzy. Nie było muzyki, jakiegokolwiek programu artystycznego, poza możliwością sfotografowania się na tle zabytków Wrocławia czy reklamy Euro 2016. Nie było też poczęstun­ku, poza soczkami i suchymi ciastkami z kartonika. Odczuwalny był brak gastronomii. Nic więc dziwnego, że na stoiskach panował niezbyt radosny nastrój. Zapytałam we wszystkich stoiskach, z jakimi efektami wyjeżdżają polscy wystawcy. Mało kto wyrażał zadowolenie, niemal wszyscy zaobserwowali spadek zainteresowania wyjazdami do Polski. Jeśli ktoś w ogóle o coś pytał, to albo o konkretnie regiony czy miasta, albo o atrakcje dla rodzin z dziećmi. Oczywiście pytano o formy ak­tywnego wypoczynku, ścieżki rowerowe, turystykę wodną, mniej nato­miast o kulturalne wydarzenia. Co ciekawe, często pytano o Auschwitz, Wolfsschanze oraz o atrakcje z regionów najbardziej popularnych wśród Niemców, jak: Pomorskie, Mazury, Bieszczady i Sudety.

Zapytałam też o wycieczki, krótkie weekendowe wypady, które są bardzo popularne w Niemczech. Ofert nie było za wiele, a te oferowane nie spełniały warunków atrak­cyjnego weekendu za granicą - w ofercie była raczej tygodniowa trasa po Polsce za 1000 euro, niż pobyt rekreacyjno - kulturalny w Kamieniu Śląskim za 200 euro. Byłam zdziwiona, bo w torbie reklamowej miałam prospekt na tygodniową wycieczkę do Iranu w cenie 690 euro, a więc hallo! Obudźta się! Zresztą, o polskiej drożyźnie mówiło się otwarcie i coraz głośniej, tak samo, jak o państwowych kolejach. Na wrocławskim stoisku oberwało się gospodarzom za zlikwidowanie połączenia kolejowego, chociaż tu akurat to nie oni byli winni, bo decyzję podjęła bodaj kolej niemiecka.

 

Jednym słowem nie jest dobrze z polską prezentacją na największych targach turystycznych świata. Poza targami nie jest obecna w przestrzeni niemieckiej choćby na dużych masowych eventach. Owszem, czasami widnieje na dworcu głównym wielki transparent reklamujący POT, ale to jest za mało, by przyciągnąć nowych klientów.

Na konferencji prasowej ani razu nie wspomniano o Polsce czy o wzroście zainteresowania naszym krajem, wyprzedziły nas Bułgaria i Węgry. I nie dziwota, skoro deleguje się na Targi masę urzędników, którzy nie dbają o reklamę swoich regionów i nie wykazują szczególnej aktywności. Czy nikt nie rozlicza efektów? Przecież to bardzo kosztowna impreza! I tak to dzieje się od wielu, wielu lat.

W tym roku poświęciłam trzy dni, by dokładnie przyjrzeć się, jak promują się inne kraje. Byłam pod wrażeniem, jak bardzo zachęcali do spędzania urlopu w swoich krajach. Niestety, my wypadliśmy - moim zdaniem - nie najlepiej. Sama widziałam, że było kiepsko, a wystawcy to potwierdzali. Dlaczego? Oto jest pytanie.

Krystyna Koziewicz