flahapl Polska Flag of Germany.svgDeutschland 
  • IMG_0182_new.JPG
  • prezydent.jpg
  • Szydlo_new.jpg
  • U4prezydenta.jpg

TRZEBA MIEĆ SWÓJ RODOWÓD. TADEUSZ KONWICKI (1926-2015)

K4.09 01 8 Mieczkowski fot.1

POŻEGNANIA

Kiedy odchodzi tak znany twór­ca i pisarz, żegnamy Go ciepłym słowem i naszą pamięcią. Podzielę się więc paroma wspomnieniami, które pozostały z bezpośrednich z Nim spotkań, jako z człowiekiem z tych samych stron.

 

 

Jego wileńskość była niepodwa­żalna. Miałem szczęście odwiedzać Konwickiego w kamienicy przy uli­cy Górskiego, na tyłach Nowego Światu. Pamiętam, jak z lubością mawiał: „My, wilnianie!". Celebrował bardzo dobitnie i ze zwadą:

-   Artysta musi mieć jakieś miejsce, jakiś punkt odniesienia. Są tacy, wie pan, co wymyślają sobie różne historie, my nie musimy - my pochodzimy z Wilna.

- Na zasadzie jakiegoś przeczucia, kiedy się wziąłem za pióro, czu­łem, że trzeba „być skądś" - to daje trwałość samopoczucia, że mogę wnieść coś zupełnie nowego. To bardzo pomaga w karierze literackiej. (...) Przywiązanie do Wileńszczyzny dotyczyło wyłącznie mojego jestestwa, a nawet rozumienia świata - rozwijał tę myśl autor Małej Apokalipsy, a w innej rozmowie odwoływał się do pielęgnowania swej małej ojczyzny i uzupełniał:

-  Ja dość wcześnie, jako ten próbujący pisać, zrozumiałem, że trzeba mieć rodowód: właśnie „być skądś”, mieć swoją ziemię ojczystą, swoje nawyki moralno - obyczajowe. Przez całe życie trzymałem się etosu wileńskiego, ale jako honorowy wilnianin, nie nadużywając go. Ja nie byłem wcale Wiechem wileńskim. Natomiast Wilno zawsze istniało w tym, co pisałem - w pejzażu, w klimacie, w duchu i w pewnych obyczajach charakterologicznych.

Po odejściu pisarza odwołałem się do rozmów z Nim, które już drukowałem i w innym miejscu przeczytałem, że ta „wileńskość" była pewnym rodzajem skłonności do ascezy, z bardzo wyrazistym poczuciem godności i honoru.

 

K4.09 01 8 Mieczkowski fot.2

 

Wejściówka na spotkanie, podczas którego Tadeusz Konwicki był „lektorem "; Pisarz w towarzystwie poety wileńskiego Wojciecha Piotrowicza i autora publikacji, 1988

A pierwszy raz miałem okazję rozmawiać z Konwickim w latem 1988 roku. Przyjechał do Wilna przy okazji zakończenia zdjęć do fil­mu Lema. Odbyło się spotkanie w Domu Nauczyciela, a potem - w istniejącym jeszcze wtedy lektorium „Wiedza". Dziś nikt nie wie, co to takiego lektorium. W czasach radzieckich było to miejsce, w którym władza łaskawie pozwalała posłuchać tzw. lektorów, czyli prelegentów, zaś wybrańcy z sali nawet mogli czasem zadać pytania. Pod koniec lat 80. dyskusje publiczne zaczęły się wymykać spod kontroli. Przez krótki czas, tuż przed upadkiem owego lektorium, dyrektorował tam jeden z Polaków wileńskich i jednym z ostatnich „lektorów" - jak zapisano w zaproszeniu - był Tadeusz Konwicki. Na spotkanie z Nim przybyły tłumy, właściwie cała polska inteligencja Wilna, choć zdecydowana większość nie znała Jego twórczości, prawda nieliczni znali Jego Bohiń, którą można było przedtem nabyć w księgarni „Przyjaźń”. Po spotkaniu udało się mi porwać pisarza na kolację i w małym mieszkanku w dzielnicy wileńskiej Karolinki Konwicki pozostawił wszystkie kwiaty, które otrzymał. Było ich niemało. Podczas tamtego pobytu pisarza, a w Wilnie rzadko bywał i była to Jego chyba druga wizyta po wyjeździe do Polski, miało miejsce i inne spotkanie. Właśnie w dość wąskim kręgu kolegów założyliśmy pierwszą po wojnie polską organizację społeczną - Stowarzyszenie Społeczno - Kulturalne Polaków na Litwie (przekształcone potem na zjeździe w Związek Polaków na Litwie), zanosiło się nareszcie na jakieś zmiany, zaczynało się wielkie ożywienie i wrzenie. Udało się namówić Konwic­kiego na kolejne rozmowy, właśnie w gronie tych kolegów. Mówiliśmy o polskich losach na Wschodzie, snuliśmy „społeczno - kulturalne” plany na przyszłość, a Konwicki z nami się zgadzał i dodawał otuchy, co wzmocnione zostało również odpowiednimi toastami.

 

K4.09 01 8 Mieczkowski fot.3

 

Pisarz w towarzystwie poety wileńskiego Wojciecha Piotrowicza i autora publikacji, 1988

Potem już wszystkie Jego książki były dostępne w Wilnie, choć nie wiem, czy przez to tak mocno powiększyła się tu liczba Jego czytelników. Ale na pewno kto chciał, mógł zaspokoić ciekawość jego twórczością, jak też filmami - choćby Kromką wypadków miłosnych czy Doliną lssy. Inne Jego obrazy, na przykład, słynne Salto ze Zbigniewem Cybulskim, nie są tam znane.

Przypomnieniu twórczości wybitnych wilnian i ich mniej znanych kart życia - prócz klasyków związanych z regionem, z Mickiewiczem czy Słowackim na czele, Kraszewskiego czy Syrokomli, noblisty Cze­sława Miłosza, ale też i wielu innych - m.in. Witolda Hulewicza, braci Mackiewiczów, Antoniego Gołubiewa, Pawła Jasienicy - zaczęły służyć Międzynarodowe Spotkania „Maj nad Wilią”, jakie zacząłem organizować od roku 1994. Oczywiście, w tym gronie nie mogło zabraknąć Tadeusza Konwickiego. Ale ciągle był zajęty i Jego udział raz po raz się odkładał. Aż po kolejnym odwiedzeniu pisarza w Jego warszawskim mieszkaniu w 2008 roku Konwicki podjął decyzję przyjechać. W parę dni przed festiwa­lem jednakże poinformował, iż nie da rady zrealizować tego zamierzenia z powodu choroby - wtedy raczej prawie nigdzie już nie wyjeżdżał.

Przepraszał i dziękował za pamięć, życzył powodzenia i prosił, żebym po festiwalu Go odwiedził i wszystko bardzo dokładnie opowiedział.

Grupa poetów z wielu krajów odwiedziła podczas tamtego festiwalu Nową Wilejkę, w której pisarz się urodził i Kolonię Wileńską, gdzie miesz­kał. Dotarliśmy do domu, w którym spędził swoje dzieciństwo i młodość.

 

K4.09 01 8 Mieczkowski fot.4

 

Dom przy ul. Dolnej w Kolonii Wileńskiej (Pavilnys), w którym mieszkał pisarz

Potem spotykałem pisarza nieraz, zawsze był pogodny, pełen poczu­cia humoru i pamięci Wilna. Nie do końca spełnionej - jak mi mówił jednego razu bardzo poruszony, bo swemu miastu mógłby poświęcić przecież więcej uwagi, przyjeżdżając do nas, udzielając jakiegoś wspar­cia. Bo doskonale rozumie nasz los, Jemu jako 18-latkowi się poszczę­ściło i mógł wyjechać, dzięki tajnej organizacji kobiecej, na fałszywej metryce do Polski, w której zapisano, że jest urodzony w… Wieliczce. Mówiłem, że dzięki temu dane Mu było dokonać czegoś znacznie większego: nie tylko podtrzymać ducha wileńskości w Polsce, ale i go uwiecznić, przysporzyć naszej ziemi sławy, że dzięki temu mieliśmy w Nim „łącznika” i „swojego człowieka”. Autorytet, jakich zabrakło na naszym terenie. Tadeusz Konwicki uśmiechnął się gorzko i powiedział: „No tak, na tak. Najwyżej w Popajach koło Nowej Wilejki, w kołchozie „Przykazania Iljicza", może zostałbym kierowcą ciężarówki albo traktorzystą i nie jest wykluczone - mógłbym się zapić…”

Poczucie humoru miał wyjątkowe i znowuż bardzo często z wątkiem wileńskim. Czasami ściszał głos, w rozmowie czynił pauzę i jakby puentując uroczyście, a jednocześnie trochę filuternie ogłaszał: „My to dobrze rozumiemy, bo jesteśmy wilnianami", albo - „My, wilnianie, wiemy co dobre" (nawet przy okazji śmiesznie błahych spraw, jak choćby kiedy pochwalił razu pewnego moją ...marynarkę: „O, jaka fajna marynareczka! My, wilnianie, wiemy co dobre…").

 

K4.09 01 8 Mieczkowski fot.5

 

W mieszkaniu na Wojciecha Górskiego, nieopodal Nowego Światu, 2008

Pielęgnował wileńskość na swój sposób, tak naprawdę dotykając sfery wspomnień. Przyznał, że doznał wrażeń człowieka, który odwiedza swoje miasto po latach i które wydaje się już Mu obce. Ale nie należał do tych, co z całą stanowczością podkreślał, któ­rzy z jakichś powodów zajęli się sprawami polskimi i dawnymi Kresami, stworzyli często coś rodzaju „wirtualnego raju”, który jak piękny obłok nad tą ziemią krąży.

 

K4.09 01 8 Mieczkowski fot.6

Tadeusz Konwicki został pochowany na Wojskowych Powązkach.W styczniowy ciepły dzień przybyło dużo ludzi. Prezydent Bronisław Komorowski powiedział: „Żegnamy człowieka, który sam o sobie mówił, że zawsze był w drodze. Trochę tak, jak całe Jego pokolenie z Wilna - ciągle w drodze, bez zakorzenienia, w poczuciu, że coś się skończyło, że się straciło małą ojczyznę, że nie można się zakorzenić, że ciągle podlega się jakimś niezwykłym wichrom historii". Prezydent wyraził wdzięczność Konwickiemu za obecność polskich Kresów w Jego twórczości. „Dziękuję za to, że i ja mogłem dzięki tej twórczości piękniej kochać Wilno”"- powiedział na pożegnanie.

 

Pożegnać Pisarze przybyło mnóstwo ludzi, na czele z prezydentem RP

Romuald Mieczkowski

Partnerzy

Logo PRwN

Logo forum

Logo ZDPN

Logo der SdpZ Grau

MSZ logo2

SWS logo

logo bez oka z napisem

Biuro Polonii

Konwent 1

 

© 2013 - 2017 Magazyn Polonia. All Rights Reserved. Designed By E-daron.eu

Please publish modules in offcanvas position.