Okazało się, że to ja mam napisać o jubileuszu, a nie jak zwykle nasza polonijna reporterka - Krysia Koziewicz. I nagle zwaliło mi się na głowę zadanie, z którym nie sposób sobie poradzić. Bo ogrom tego, co przy tej okazji należy napisać, po prostu przytłacza. Trzeba wybrać.
Jest to jubileusz Andrzeja, ale o Andrzeju nie można pisać, nie pisząc o Barbarze. Andrzej Piwarski i Barbara Ur wzięli ślub przed 51 laty. Ale to nie jubileusz ich małżeństwa obchodzimy, tylko jubileusz 50-lecia jego pracy twórczej. Skończył w tym roku 75 lat. Zaczął studia w 1960. Pierwszą wystawę miał w roku 1967. Ale jubileusz to pojęcie teoretyczne, bo co to jest jubileusz i jak się go liczy? Sam jubilat wie, że można zacząć od przedszkola, od szkoły, od początku studiów lub ich końca. On sam dla siebie wybrał moment bardzo specjalny, rzeczywiście wyznaczający początek jego indywidualnej pracy twórczej: 50 rocznicę przyznania mu pierwszej nagrody za obraz, namalowany poza murami sopockiej Alma Mater. Było to 19 grudnia o godzinie 17. Na tej warszawskiej wystawie, prezentującej prace studentów wszystkich uczelni artystycznych w Polsce, Andrzej Piwarski wystawił dwa obrazy, oba odwołujące się do tematyki wojny i powstania warszawskiego. Nagrodzony został obraz Czerniakowska, drugi wystawiony obraz z tego cyklu nazywał się Atak. Tematyka tych obrazów wyznacza bardzo ważne elementy indywidualnej drogi twórczej artysty. U samego jej początku znajdują się obrazy zaangażowane, skoncentrowane na człowieku, na jego dramacie, na historii, na niesprawiedliwości losu ludzkiego, przypominające wagę ofiary, poświęcenia, odwagi, patriotyzmu, polskości i pamięci. I przez 50 lat będą to wyznaczniki tej twórczości.
I nawet jeśli na wystawie w galerii Wiesława Fiszbacha „NaKole" artysta pokazał tylko prace z ostatnich lat, ciche i spokojne krajobrazy lub miejskie weduty, to i tak z tyłu za nimi ukryta jest pamięć o wielkich zaangażowanych dziełach, które podczas benefisu obejrzeliśmy na slajdach i w filmie - obrazy z wojny, strajków, stanu wojennego. Ukryta, ale nie zakryta. Jeden z tych obrazów, nazwany Pałac w Krasinie, to niemal abstrakcyjna kompozycja, przypominająca trzy krzyże na Golgocie i trzy - z pomnika poległych stoczniowców w 1970 roku w Gdańsku.
Podczas benefisu mieliśmy też rzadką okazję posłuchania tego, jak Piwarski opowiadał o swoim życiu twórczym. Pokazał na ekranie zwykłe obiekty - zaproszenia na wernisaże, wycinki z gazet, jakieś listy i przy każdym takim papierku opowiedział jakąś historię - zabawną, interesującą, niezwykłą, polityczną, religijną. Była to fascynująca opowieść. O tym, jak w momencie, gdy dzieje się coś niezwykłego, obraz powstaje na gorąco, towarzysząc minuta po minucie temu, co dzieje się w historii. Tak na przykład, powstawał obraz o wyborze Papieża Polaka. Ale też o tym, jak temat latami dojrzewa, aby nagle wybuchnąć i zrealizować się w ciągu kilkunastu godzin. A taka była historia obrazu, którego podstawowym elementem jest używane i przechowywane przez sześć lat ubranie robotnika, pracującego w Stoczni Remontowej w Gdańsku. W tym ubraniu ten człowiek latami pracował, ale w roku 1980 w tym kombinezonie strajkował. A na ekranie widzimy obraz większy od człowieka, na którym zamalowany kombinezon staje się skrzydlatym aniołem, wiodącym lud na barykady.
Galeria NaKole - wernisaż. Od prawej: minister pełnomocny Andrzej Szynka, Andrzej Piwarski i konsul generalny Tadeusz Oliwiński
Słusznie artysta nazwał swoje kolejne wystawy Ślady czasu. Są to Ślady czasu, Ślady życia, Ślady nadziei. A przede wszystkim - niezwykłe ślady wypełnionego po brzegi, spełnionego życia artysty, życia człowieka, męża, ojca, partnera równie wielkiej jak on artystki - Barbary Ur. Problem partnerstwa artystów przez wiele lat był tematem pomijanym. Do XIX wieku często prace artystek przypisywano ich ojcom, mężom i nauczycielom. Ale nawet gdy kobiety wywalczyły już sobie prawo do samodzielnej pracy twórczej, często skazane były na nędzę i równie często na zapomnienie. Działo się tak również w małżeństwach artystycznych. Niemal zawsze artystka była przede wszystkim żoną swojego męża-artysty, nawet w XIX wieku, który przecież był stuleciem pierwszej wielkiej kobiecej fali emancypacyjnej. Zjawisko par artystycznych stało się niemal obowiązującym kanonem życia artystów awangardy po zakończeniu I wojny światowej. Artysta nie żenił się z drobnomieszczanką, artysta żenił się z artystką. W pięknej tradycji polskich par artystycznych, a było ich od lat 20. ubiego wieku kilkanaście, Barbara Ur i Andrzej Piwarski plasują się na niezwykłej pozycji - pozycji całkowitego partnerstwa, lojalności, wzajemnego wspierania. Okrągły jubileusz ich pożycia - Złote Gody - minął w zeszłym roku, ale to przecież nie ma znaczenia. Bo jak w zeszłym roku mogli świętować 50 lat tego wspólnego twórczego życia, to w tym roku świętują 51 rocznicę. A za rok 52! To wspaniały jubileusz!
Gratulujemy Ci, Jubilacie! Gratulujemy Wam, Jubilaci!
Filmbühne - podczas jubileuszowego benefisu
Powyższy tekst został napisany po dwóch imprezach: wernisaż Andrzej Jan Piwarski - Ślady czasu (Galeria Na Kole, Hobrechtstr. 47, 12047 Berlin, 7 grudnia 2013, wprowadzenie: Ewa Maria Slaska, wystawa czynna: 8.12.2013 - 15.01.2014) i po benefisie pod tym samym tytułem (muzyka - Józef Skrzek, licytacja obrazu artysty Poranek - 70x90 cm, olej, 2008, 10 grudnia 2013, Filmbühne am Steinplatz, Hardenbergerstr. 12, 10623 Berlin).
Podczas wernisażu było niewielu gości, przybyli za to przedstawiciele Ambasady Rzeczpospolitej Polskiej w Berlinie - pan Minister Andrzej Szynka i pan Konsul Generalny - Tadeusz Oliwiński - z małżonką. Podczas benefisu było bardzo wielu gości, którzy kupili też większość prac artysty, wystawionych na licytacji. Bo wbrew zapowiedziom, licytowano kilka obrazów Andrzeja Jana Piwarskiego, a nie tylko jeden. Nabywcami byli między innymi znani polonijni biznesmeni - państwo Winiarscy. Obie imprezy zorganizował oraz znakomicie i z dużym wyczuciem prowadził Andrzej Pakuła, szef agencji artystycznej Andi-Pol-Art. Sponsorem było Ministerstwo Spraw Zagranicznych PR, które, zgodnie z obowiązującymi zasadami, przekazało te pieniądze za pośrednictwem Ambasady. Obu uroczystościom towarzyszyła berlińska telewizja internetowa „Metropolska TV", a benefis zapisała też kamerą TVP.
Ewa Maria Slaska